Obserwatorzy

MOICH PASJI KILKA

czwartek, 19 maja 2011

MINIATUROWY DZIDZIUŚ!

No tak ... zamiast kombinować resztę oświetlenia, meblować i wykańczać to ja sobie dzieciaki lepię, jakby moich mi było mało. Nie mogłam się oprzeć pokusie po obejrzeniu kilku blogów fenomenalnych artystek robiących lalki, elfy itp. Byłam pod takim ich urokiem, że wczoraj zasiadłam do resztek szkolnej modeliny. Postanowiłam, że nic nie tracę i mogę przecież spróbować, tym bardziej, że do żyrandoli domkowych musiałabym rozkładać ogrom potrzebnych rzeczy a tu tylko modelina i ja (w końcu prasowanie też może poczekać).  Efekty ocenicie sami, ale ja jestem zachwycona i nie tyle efektem co faktem, że podołałam temu wyzwaniu.
Postanowiłam rozpocząć od czegoś - kogoś małego, myślałam, że będzie łatwiej i byłam w błędzie - do twarzy robiłam 3 podejścia.
Ubranka mój miniaturowy dzidziuś nie ma, bo czasu mi zbrakło, ale tak wygląda w uszytym kiedyś przeze mnie beciku (dla dzidziusia barbie mojej córci).
Tworzenie go łatwe nie było, bo robiłam to pierwszy raz w życiu, o dziwo najłatwiejszy okazał się nosek i uszka a najtrudniejsze usta. A oto fazy tworzenia w skrócie:




Po utwardzeniu i skleceniu w całość:


wypolerowany -

Ma ponad 4 cm, czyli w realu byłby to noworodek

Po malowaniu żałowałam, że zaczęłam malować, ale w sumie nabrał wyrazu i w rzeczywistości wygląda znacznie lapiej niż na zdjęciach, lampa trochę zniekształciła rzeczywisty obraz i kolory.
 i wreszcie polakierowany dla utwardzenia i utrwalenia:

Zakochałam się w nim. Ma ruchome rączki i nóżki, jest maleńki a dość dokładny i wreszcie najważniesze MÓJ. Ideał to to nie jest, ale przy braku materiałów i umiejętności chyba nie jest najgorzej.
P.S. Najserdeczniej dziękuję za wszystkie opinie i komentarze - miło jest wiedzieć, że ktoś te moje wypocinki ogląda i czyta. Pozdrawiam cieplutko!

niedziela, 8 maja 2011

NOWINKI

Cierpię ostatnio na brak czasu. W sobotę zakupiłam blisko 40 pelargoni i muszę się nimi zająć, ale udało mi się dzisiaj ściągnąć kilka ostatnich zdjęć.
Oto mój własny wypiek chleba - na własnym zakwasie. Piekłam go na święta.
Miniaturowa święconka - o której już wspominałam. Kolory kiepskie, ale miałam do dyspozycji tylko resztki szkolnej modeliny synia, były nawet miniaturowe pisanki.

Moja magnolia, jeszcze miniaturowa, ale mam nadzieję, że po latach zamieni się w drzewko choćby miniaturowe. Kwiaty za to są mega rozmiarów, w pełnym rozkwicie są wielkości dużego talerza.