Obserwatorzy

MOICH PASJI KILKA

poniedziałek, 28 lutego 2011

DZISIAJ KUCHNIA

Długo nie pisałam, ale każdą wolną chwilę przeznaczam na remont domku a że pracy przede mną dużo...
Dzisiaj kuchnia...
Tak wyglądała...
A tak wygląda dzisiaj, mam nadzieję, że widać różnicę.

Jak widać tapeta - to tapeta, tyle, że pasek ozdobny, natomiast podłoga to...
też pasek ozdobny tapety. Docelowo miał mieć zastosowanie jako podłoga na dolnym przedpokoju, ale zachwycił mnie już przy zakupie a po położeniu na przedpokoju już nie miałam wątpliwości, że jeszcze gdzieś musi być. Najbardziej pasował mi do kuchni a naprawdę w realu jest jeszcze ładniej niż na zdjęciu.
Kominek wyczyściłam i odmalowałam, dodałam kilka tapetowych kafelków, ale dodałam też haczyki z drucika i trochę niżej z zapięć od stanika. Będzie bardziej praktyczny.

Żyrandol jest z zestawu, jako jedyny w miarę oryginalny, ponieważ dostałam tylko trzy kabelki i tyle kloszy. Dwa kabelki poszły do łazienki, a tu w miarę oryginalnie, pomalowałam go tylko lakierem do paznokci w 2 odcieniach niebieskiego i srebrnym. Pozostałe klosze znajdą zapewne zastosowanie gdzieś w domku. Wygląda tak ...

A tak wygląda całość przy próbie oświetlenia:


jestem zadowolona. Myślę, że z mebelkami osiągnę oczekiwany efekt, ale okaże się za jakiś czas, ponieważ w planach mam dorobić we wszystkich mebelkach otwierane drzwiczki i szuflady a posiadacze Del Prado wiedzą, że w zestawie kuchennym ich nie ma (tzn. są przyklejone na stałe). Do tego czyszczenie, malowanie a czasem i klejenie. To do pracy ...

wtorek, 22 lutego 2011

ŁAZIENKA

No i łazienka prawie gotowa. Oczywiście jeśli chodzi o ściany itp. Do mebli jeszcze daleko, bo założyłam sobie, że odnowię wszystkie.
Tak wyglądała po zakupie...
A tak wygląda dzisiaj...

Jeszcze bez listw przysufitowych lub czegoś co by je imitowało w stylu okleiny, ale dopiero dzisiaj przykleiłam sufit. Żyrandol i kinkiet to moje dzieło, ale o tym innym razem... Dodam jeszcze zdjęcie z próby oświetlenia...

poniedziałek, 14 lutego 2011

METEMORFOZA SYPIALNI

Oto moja sypialnia, a właściwie ta jeszcze nie moja ... Nie widać na zdjęciu zacieków, nie wiem czy kleju, czy starości, ale wyglądało to ... no i ta podłoga, coś jak łódka z brudnym futerkiem. Dla mnie nie do przyjęcia, poza tym i tak musiałam rozkładać domek, żeby był stabilny i dokładnie sklejony, więc nic nie mogło pozostać.
A teraz MOJA sypialnia, oczywiście jeszcze bez mebelków, bo wszystkie mebelki z zestawu wymagają gruntownej renowacji, zresztą tak jak cały domek. Nie muszę (przynajmniej w większości) składać ich od nowa w przeciwieństwie do domku, ale jeszcze potrwa nim osiągnę efekt końcowy.
Podłoga to oczywiście okleina, na parkiet nie mogłam sobie pozwolić, bo znacznie podniosłoby to poziom i skomplikowało składanie całości a na okleinę czy tapetę parkietopodobną zbyt długo musiałabym czekać. Niestety w moim przypadku czas ma ogromne znaczenie, bo tylko zimą mogę sobie pozwolić na hobby. Za to tapeta ... zakochałam się w niej. Niestety zdjęcia nie oddają jej efektu i pięknych błękitnych i złotych przebłysków. Dobrze, że znalazłam ją niedawno, bo trafiłaby do salonu a przecież miało być nowocześniej. W sypialni natomiast mogłam sobie pozwolić na sentymentalne wykończenia nie tracąc wizji całości. A tapeta ta, to pasek wykończeniowy do zwykłych tapet, oczywiście też z tapety. Przypodłogowe listwy wykończeniowe zastąpiłam meblowymi paskami okleiny. Było to celowe, ponieważ jak wcześniej wspominałam nie byłam w stanie wyprostować wszystkich podłóg i normalne listwy mogłyby znacznie odstawać. Przy tym mebelki, też mogą nie poddać się wszystkim moim zabiegom i trudno byłoby je wtedy równo ustawiać przy ścianach.
Następnym razem może kolejne pomieszczenia, które udało mi się wstępnie wykończyć.

piątek, 11 lutego 2011

WITAM!

Właśnie zaczynam!
Podobnie jak z domkiem. A zaczęło się zupełnie niewinnie, choć może nie do końca. Trochę stresów ... trochę dużo stresów i chyba brak zajęcia, bo ile można prasować. Wiosną, latem i jesienią jest mój piękny ogród, ale teraz... nuda. W tamtym roku szyłam kreacje dla lalki barbie mojej córci, w poprzednim planowałam ogród, wcześniej malowałam i tapetowałam mieszkanie, a w tym. Przecież nie można żyć tylko pracą i domem. Ja stale muszę mieć zajęcie i hobby. Mam spore akwarium, ale w nim modernizacje nie są wskazane, dwa psiaki shih-tzu, ale strzyżenie zajmuje najwyżej godzinę i co dalej... Pracy powyżej dziurek w nosie. Z dzieciakami radości nie brak, ale kłopotów niestety też. Dla własnego dobra muszę w coś uciekać choćby na chwilę.
Zamarzyło mi się zrobić córci domek dla lalek, chciałam zaangażować w to też synia... niech i on poczuje radość twórczą. Przeszukiwałam w internecie inspiracji, może czegoś wstępnie do kupienia i natknęłam się na miniaturki. I tu mnie powaliło. Wspomnieniami wróciłam do tekturowego domku, który zrobiła mi i moim siostrom mama. Pamiętam, że nie był duży, ale miał pięknie wytapetowane ściany, otwierane okienka i piękne firaneczki. Mebelki były z pudełek po zapałkach. Niewiele więcej pamiętam, ale aż serce mi zadrżało ze wzruszenia, ekscytacji i sama nie wiem czego jeszcze. Zapragnęłam zrobić taki. Ale z tektury...
z pudełka... trochę mały... gdzie go postawię...? Same wątpliwości, ale mi nie przeszło. Wręcz odwrotnie, narastało niczym wulkan. Zrobiłam córci coś niby domek dla barbie w dwóch półkach w regale na książki. I wtedy w necie zobaczyłam bloga Alienory i Słoneczne Godziny. Jak ja Im zazdrościłam tych cudów ze światłem i wszystkimi dodatkami, ale nie z zawiścią, tylko tak szczerze. Pomyślałam, że przecież nie uda mi się takiego domku zbudować samej a nikogo nie chciałam prosić, bo co to by była za frajda. Rozważałam nawet zakup, gdzieś dalej w świecie.
Zaczełam robić różne miniaturki w skali: storczyka (który o dziwo zuroczył mojego męża - myślę, że największe wrażenie zrobiła na nim dbałość o szczegóły, łącznie z korzonkami), kocyk, dywaniki, filiżanki, koszyczek i kilka innych (zdjęcia dodam z czasem), kupiłam też kilka miedzianych. I chyba miałam więcej szczęścia niż myślałam, bo na Allegro pokazał się domek Del Prado, musiałam go mieć. Tani nie był, ale ... Pradziłam się nawet na blogu Słoneczne Godziny, jak zakupić coś w necie za granicą. Okazało się, że to będzie za mało...



DOMEK WYGRAŁAM, ale ząb czasu odznaczył się na nim dużo bardziej niż wskazywały na to zdjęcia. Byłam przeszczęśliwa, ale z całą pewnością nie spełniał on moich kryteriów jakości. Do tego wielu rzeczy brakowało do jego wykończenia. Już po kilku dniach został rozebrany na części pierwsze, aby stać się MOIM DOMKIEM MARZEŃ W SKALI 1:12.
Docelowo ma to być w miarę współczesny domek, ale osób, które lubią starocia, bibeloty i antyki. Ja na posiadanie takowych nie mogę sobie pozwolić, bo nie mam na ten cel funduszy i niestety miejsca. W realnym domu muszę zadowolić się tym co użyteczne i praktyczne a nie piękne i wyjątkowe. Za to w skali ... tu mogę spełnić swoje marzenia. Poza tym, to znacznie większa radocha zrobić coś samemu, ewentualnie przeprowadzić renowację. A jej mój domek i mebelki niewątpliwie wymagają i to w znacznym stopniu. Mąż moim pomysłem zakupowym zachwycony nie był, ale jak to on teraz wszystkim przybyłym do naszego zwykłego domku pokazuje ten mój niezwykły nowo powstający... Nie powstanie on zbyt szybko, nawet nie wiem czy w tym roku, ale staram się go robić najdokładniej jak to tylko możliwe, a bardzo mu tego brakowało. Muszę doklejać elementy  ścianek (niestety wycięte, zapewne z powodu problemów ze złożeniem), prostować ściany - dwóch podłóg niestety nie udało mi się wyprostować tak jak bym chciała i pojawią się pewne krzywizny, zdzierać stare tapety, czyścić, szlifować, malować, tapetować a przede wszystkim złożyć jak należy, bo cały się telepał we wszystkie strony. Z nowymi poszłoby mi zapewne 5 razy szybciej, ale taki urok starych rzeczy. No i ten brak czasu. Praca, dom, dzieci, ale wieczory są moje. W sumie miła odmiana, teraz brak czasu lepszy niż nuda. Dzieci niechętnie włączają się w prace nad domkiem, może dlatego, że efekt daleko, ale odkryły inne swoje talenty. Synio robi świetne omlety a córcia doskonale kroi warzywka, ogólnie chętnie udzielają się w kuchni. Same zalety.
Na dziś tyle, następnym razem może o oświetleniu...