Obserwatorzy

MOICH PASJI KILKA

sobota, 28 stycznia 2012

AKCESORIA KUCHENNE

Ostatnio udało mi się zdobyć trochę rzeczy do domkowej kuchni i ogrodu.

Aż tyle mi ich nie potrzeba, dlatego wystawiłam część na Allegro. Gdyby ktoś był zainteresowany to polecam. Oto zdjęcia moich zdobyczy i linki do aukcji Allegro. Zapraszam!
http://allegro.pl/listing/user.php?us_id=2108541


http://allegro.pl/akcesoria-kuchenne-10-szt-mebelki-miniaturki-i2085968557.html



http://allegro.pl/akcesoria-dla-lalek-6-sztuk-mebelki-miniaturki-i2085968262.html


 http://allegro.pl/akcesoria-ogrodowe-mebelki-miniaturki-dla-lalek-i2085967097.html


Witam cieplutko wszystkich nowych Obserwujących!

poniedziałek, 23 stycznia 2012

MOJE KOCHANE SIOSTRY!

Na wstępie dziękuję za komentarze - wszystkie są cudowne oraz za życzenia imieninowe - jestem wdzięczna za te miłe słowa.

Wracając do tematu postu.
Mam trzy siostry, wszystkie trzy są młodsze ode mnie i wszystkie wspierają mnie nie tylko w sprawach ważnych, ale i w moich pasjach. Dlatego dzisiaj o nich. Nie będę rozpisywać się ile dla mnie zrobiły i jakie są dla mnie ważne, ale byłoby nietaktem z mojej strony nie wspomnieć w tym miejscu o ich wkładzie w mój domek.
Jak już wcześniej pisałam, Joli zawdzięczam moje żyrandole, ponieważ oddała mi sporą część swojej kolekcji naszyjników i bransoletek, z których mogę czarować różne domkowe drobiazgi. Wypatrzyła mi też na Allegro porcelanowy serwis idealnie w skali, który uwielbiam.
Beatka podarowała mi kilka drobiazgów i dwie laleczki - mini Barbie, które kiedyś zamierzam przerobić do celów domkowych, ponieważ również są w skali.
Jest jeszcze Ilonka, która polowanie na miniaturki opanowała do perfekcji. Jest w tym niewiarygodna. Zakupiła mi kilka rzeczy, które nie trzymają skali (może je kiedyś wykorzystam - obecnie sprawdzają się w domku Barbie) i pozwoliło jej to nabyć wprawę w wyszukiwaniu tych idealnych oraz miano stałej klientki sklepu z używaną odzieżą, gdzie te cudeńka najczęściej wyłapuje. Jest ich sporo, więc wszystkich nie fotografowałam, pojawią się z czasem.
Nim umebluję mój domek chciałam się jednak pochwalić jej najlepszą (moim zdaniem) zdobyczą za zadziwiająco niską cenę. Jeszcze nie na swoich miejscach, ponieważ ze względu na braki mebli zapewne porozstawiane będą po całym domku. Sofa była w oryginalnym opakowaniu - nie rozpakowana. Do zestawu brakuje jeszcze podstawy na nuty, ale była odrobinkę uszkodzona i właśnie ją sklejam, natomiast dywan zakupiłam sama. Brakuje kilku szufladek, ale zobaczcie same......
Może i Wam uda się coś upolować w "Lumpeksach".
Rozpisałam się - oto one:




sobota, 21 stycznia 2012

WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO KOCHANE BABCIE I MOJE IMIENNICZKI!

WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO przede wszystkim dużo zdrówka i samych radości życzę wszystkim Babciom i moim imienniczkom Agnieszkom. Najlepsze życzenia również dla Jarków i na jutro również dla Dziadziusiów, chociaż oni mojego bloga pewnie nie czytują. To dla Was wczoraj w nocy ukwieciłam tą wazę (dostałam ją od siostry). Trochę prowizorycznie ale z sercem. Uściski dla Was wszystkich.

W odpowiedzi na komentarze do posta o kuchni informuję, że piec był, tylko go odnowiłam i nieco zmodyfikowałam. Ewuniu dziękuję za pozwolenie na ściąganie i nie ukrywam, że nie omieszkam. Dziękuję też wszystkim za wszystkie miłe słowa. A ściereczki myślę, że wkrótce się pojawią.

środa, 18 stycznia 2012

KUCHNIA - RUSZAM Z MEBLAMI

Oto moja kuchnia z mebelkami...

 

Tak wyglądała zanim się za nie zabrałam.
Stół i krzesła są w fazie napraw, ale mam dla nich godne zastępstwo. Jeszcze nie podjęłam decyzji, na które się zdecyduję a nie mam czasu na naprawę starych bo wzięłam się za schody i oblistwowanie sufitów.


Tyle ostatnio udało mi się zdziałać.
 Prawie wszystko jest otwierane. Dolne szafki też. Tu jeszcze poza domkiem.

Bardzo brakuje mi tu jeszcze lodówki i kuchenki "elektrycznej". Bardzo chciałabym je mieć, ponieważ docelowo mają to być bardziej nowoczesne i współczesne pomieszczenia miłośników antyków - stąd wygląd mebli. Kuchnia węglowa ma stanowić tylko element ozdobny. Mam takową zresztą u siebie w domu, tyle, że kaflową i też stanowi jedynie dodatek - zresztą mało widoczny, bo w suterenie.
Tu prawdopodobnie w swoim docelowym miejscu.
Przyznaję się bez bicia, że ściągnęłam z blogu Słoneczne Godziny pomysł z dodatkowymi uchwytami na ściereczki w szafce i piecyku.







A oto i stół - zastępca. Kolorystycznie doskonale pasuje do blatów a przy tym jest z obu stron rozkładany.


Z całą pewnością pojawi się jeszcze półeczka, ale nie mam obecnie na nią pomysłu i czasu. Chwilowo musi tak pozostać.
Pozdrawiam cieplutko!

poniedziałek, 16 stycznia 2012

NIEWIARYGODNIE PIĘKNA AUKCJA WOŚP!

Na wstępie najserdeczniej dziękuję za te przemiłe opinie do mojego poprzedniego wpisu. Jest mi bardzo, bardzo miło i jeszcze raz dzięki. Amandus - ten niebieski żyrandol na korytarzu powstał z mojego kolejnego naszyjnika, kupionego zresztą w tym celu w sklepie za 6,99 zł.

Wracając do tematu chciałabym Wam polecić przepiękne miniaturkowe cuda, które znalazłam na aukcjach WOŚP. Pochodzą one od jednego Sprzedającego, który wyraził zgodę abym pokazała Wam zdjęcia pochodzące z tych aukcji. Podkreślam, że NIE SĄ TO MOJE PRACE. Jestem pod ich ogromnym urokiem, szczególnie krasnoludkowej jadalni - niestety mnie na nią nie stać. Może, ktoś kto zagląda do mnie na bloga lub ktoś z Waszych znajomych będzie mógł ją wylicytować, bo jest przepiękna a przy tym na tak szczytny cel. Zresztą oto ona ...







http://aukcje.wosp.org.pl/show_item.php?item=594570

A oto list, który otrzymałam od Sprzedających i pozwalam sobie go zacytować:
"Witam,
Chcielibyśmy zwrócić Państwa uwagę na naszą aukcję specjalną dla WOŚP.
Odwiedziło ją już ponad 11000 osób. Oferujemy Państwu rzecz unikalną na
polskim rynku. Jest to zminiaturyzowane wnętrze jadalni w modnym obecnie
stylu skandynawskim. Wymiary mini jadalni to zaledwie 26x22x23cm. Na tak
małej powierzchni zmieściło się wszystko, co w prawdziwej jadalni jest
niezbędne: stół, krzesła, kredens i całe mnóstwo dekoracyjnych drobiazgów.
Projekt został wykonany ręcznie, starannie wykończony z dużą dbałością o
realistyczny wygląd. Takiej samej "jadalni krasnoludków" nie ma na całym
świecie.

Jeśli tak jak my jesteście zwolennikami idei WOŚP i lubicie oryginalne,
ładne rzeczy, zerknijcie na naszą aukcję. Nasza mini jadalnia może być
właśnie tym, czego szukacie do swojego domu, biura. Może być niebanalną
ozdobą lub niepowtarzalnym prezentem. Poniżej linki do naszych aukcji oraz
do naszej strony:

http://aukcje.wosp.org.pl/show_user_auctions.php?uid=2677335

http://aukcje.wosp.org.pl/show_item.php?item=594570

http://aukcje.wosp.org.pl/show_item.php?item=582573

http://aukcje.wosp.org.pl/show_item.php?item=582410

http://www.domekpodkloszem.pl/


Jeszcze raz polecam!

niedziela, 15 stycznia 2012

Oświetlenie gotowe!

Wreszcie!

Mam już oświetlenie w całym domku. Brak mi jeszcze kilku drobiazgów, które planuję, np. oświetlenie w kominku w saloniku czy lampki nocne w sypialni, ale one mogą poczekać. Najważniejsze, że wszystkie pomieszczenia są oświetlone. Podłączenie nie było proste, ponieważ większość żyrandoli jest wykonana przeze mnie i kabelki są znacznie grubsze niż te oryginalne. Udało mi się jednak - przy znaczącej pomocy męża - to jego pierwsza inicjatywa domkowa. Efekt mnie zadowala choć nie powala. Nie stać mnie na oryginalne oświetlenie, ale moje jest niepowtarzalne. Mam nadzieję, że i Wam choć trochę się spodoba.
Ja muszę teraz oblistwować sufity i brać się za meble, ale dzisiaj moje światełka...
Wszystkie robiłam z małych żaróweczek przylutowanych przez znajomego elektryka do zwykłych (niestety grubych) kabelków.
Zacznę od poddasza.
Pierwszy żyrandol - kinkiet zrobiłam z metalowych elementów z naszyjnika podarowanego mi od siostry - na ten cel i ... końcówek sznurówek od bluzy mojej córci. Świeci rewelacyjnie a koszt - 0,00 zł.


Ten kinkiet również kosztował mnie majątek - zatyczkę od perfum i trochę pracy, bo musiałam wtopić w nią kabelki, żeby ładnie przylegało do ściany.


O tym kinkieciku chyba już było - nawet nie pamiętam dokładnie z czego go zrobiłam, ale chyba z kubeczka - miarki do leków (takiego umieszczanego na nakrętce) polakierowanego lakierem do paznokci.






Piętro...
Łazienka - naszyjnik siostry...




 Korytarz - elementy oryginalne + żaróweczka i kabelki pomalowane lakierem do paznokci + tym razem mój naszyjnik...


Sypialnia - jak wyżej tyle, że naszyjnik musiał zostać dokładniej rozdzielony, wykonanie nawiązuje do tego z korytarza, ale dzięki koralikom wydaje mi się bardziej romantyczne...






Parter...
Kuchnia - oryginalny żyrandol
Dodałam jeszcze oświetlenie okapu - kominka. Od wewnątrz zamontowałam trzy-diodową listwę oświetleniową...





Korytarz - nie jest to żyrandol, którego bym oczekiwała, ale po zrobieniu wydał mi się taki śliczniusi, że nie mogłam się oprzeć i musiałam go gdzieś zamontować. Pasował mi tylko tu - tym bardziej, że dywanik na schodkach również będzie niebieski. Styl ciut nie dyskotekowy, ale szkoda go na recykling ... może kiedyś go zmienię ... grunt, że świeci.





Salonik już pokazywałam - jest tam jedyny zakupiony przeze mnie żyrandol, który zresztą uwielbiam.

I to by było na tyle. Pozdrawiam cieplutko!

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Witam po przerwie! Dowaliło mi SM i borelioza.

Wiem, że nie o tym piszę na tym blogu, ale nie mam innego a chcę się trochę wytłumaczyć - dobrze mi to zrobi.
Nawet nie jestem pewna czy to SM, ale usłyszałam to już od 4 lekarzy. Naiwnie liczyłam, że wynik rezonansu był spowodowany zniesioną lordozą szyjną, którą wykazał rtg. Objawy ciężko wszystkie wypisać, bo tyle ich jest a do tego z pamięcią też mam lekkie problemy. Co do diagnozy nie mam jeszcze pewności, bo zakaźnik wysyła mnie do neurologa, neurolog do zakaźnika. Do wakacji następujące po sobie z różnym natężeniem objawy bagatelizowałam, tym bardziej, że zanikały, pozostawiając po sobie tylko niewielkie ślady. Wtedy nie przychodziło mi nawet do głowy, że mogę być poważnie chora. Gdy nagle poleciał mi wzrok pomyślałam o SM, a jak drętwienie i mrowienie rąk i nóg nasiliło się do tego stopnia, że nie mogłam utrzymać kierownicy i wchodzić swobodnie po schodach zaczęłam szukać neurologa. 
Obecnie mam problemy z pisaniem, czy przyszyciem guzika, bo ręce drżą, najpierw drętwieją, potem tracę czucie a potem...  Najgorsze chyba jednak jest to okropne uczucie zmęczenia, makabra, wracam z pracy to padam na łóżko, przy desce do prasowania nie wystoję, bo męczę się ja, mój kręgosłup i nogi i ręce, prace domowe zwykle robiłam migiem, teraz robię przerwy a i tak nie mogę zrobić wszystkiego. Jest mi coraz trudniej i coraz trudniej udawać, że wszystko jest OK. Ale dalej udaję tyle, że postanowiłam się leczyć, bo przecież tylu rzeczy nie można sobie wmówić a przede wszystkim nie da się wmówić sobie zmian demielinizacyjnych w głowie. Będę się leczyć i wierzyć, że będzie lepiej, albo bodaj nie będzie gorzej.
Nigdy nie nasłuchiwałam swoich objawów, powtarzałam sobie, że nie jest źle i nie ma co sobie wmawiać chorób. Mam bardzo dużo pasji, nie lubiłam siedzieć w miejscu, zawsze szukałam sobie zajęcia, wiosną i latem ogromny ogród, zimą inne pasje.
Przeżyłam szok i kryzys mimo, że wydawało mi się, że jestem przygotowana na diagnozę. Doszłam już do siebie i wiem, że muszę się cieszyć każdym dniem. Byle szybko nie było gorzej. Mam cudowną rodzinę, przyjaciół i szefową w pracy, więc nie poddam się, choćby dla swoich dzieci. Ale boję się jak małe dziecko. Nigdy nikomu się nie skarżyłam na dolegliwości, nikomu też nie mówiłam o moich podejrzeniach, lekarzom, bo było mi głupio marudzić, rodzinie, bo nie chciałam ich martwić. Teraz wiedzą i mam wrażenie, że z tą wiedzą ja lepiej sobie radzę niż oni. Nie chcę ich martwić, ale nie mogę być w tym sama. Poza tym to świetna mobilizacja, żeby się nie poddawać. Ja jestem KWARDA i nie dam się tak łatwo, w każdym razie jeszcze się nie dam.
Zaliczyłam szpital, jestem po badaniach, których wyniki są niejednoznaczne. Boreliozę mam ale nikt nie chce mi potwierdzić, że tylko ją. Jestem na antybiotykach 3 miesiąc i jeszcze trochę przede mną, jeszcze poważniej rozchorowała mi się teściowa i bardzo staram się jej pomóc.
Mimo to nie leżałam - przynajmniej nie cały czas i postaram się niedługo pochwalić moimi przede wszystkim zdobyczami, bo tyle dałam radę zrobić i może kilkoma efektami mojej pracy. Staram się wracać do formy i "ostro" biorę się za robotę.
I oto moja historia.
Pozdrawiam wszystkich cieplutko!